czwartek, 5 lipca 2012

Jestem... sobą!

"ta koszulka jest nie fajna bo jest za mało hipsterska"

Do dzisiejszego posta zainspirowała mnie moja tablica na FaceBook'u. Ciągle pojawiały się komentarze moich znajomych przy postach poszczególnych grup, do których należą. O co mi chodzi? Otóż, mam wrażenie, że dzisiejszej młodzierzy troszkę poprzestawiał się sprawny szyk w myśleniu. Jeżeli nie należysz do żadnej grupy - jesteś nikim. Największy portal społecznościowy aż kipi od postronek typu "Jestem homo i jestem z tego dumny" czy "Nie jestem emo ale hipsterem". Mam wrażenie, że spora większość boi się przyznać do bycia po prostu człowiekiem, a konkretniej do bycia poprostu sobą.
Zacznijmy może od orientacji seksualnej. Kurde po dłuższym zastanowieniu zaczynam zastanawiać się czy homoseksualiści sami nie tworzą sporej ilości homofobów. Przepraszam, ale po gówno dziergają się napisami krzyczącymi jaka jest ich orientacja. Troszkę każdego powinno to nie interesować kogo bierzemy do łóżka. Podobnie jest z biseksami, transami i innymi "odmieńcami". Tylko problem w tym, że oni sami chcą być odmieńcami! Po co te wszystkie parady równości? Czy nie lepsze były by parady, no nie wiem, człowieczeństwa? Hasło "jestem człowiekiem - jak każdy inny" - jest chyba najmocniejsze, inne brzmią trochę jak "jestem inny i pokazuję to na siłę, robię to po to by płakać, że nikt mnie nie akceptuje". Czy stwierdzenie, że homofob do psychiatryka nie jest tak samo naładowane agresją jak pedał do gazu?
Kiedy wykrzyczysz już swoją orientację na prawo i lewo, musisz jeszcze należeć do jakiejś modnej subkultury. Aktualnie na topie są hipsterzy (chyba, bo mogę nie być na bieżąco). Modne stało się również słuchanie muzyki, która udaje, że jest alternatywna. Nie bez powodu, każdy kto tylko mógł postował Gotye gdzie tylko mógł. Ostatnio będąc w H&M wysłyszałem jak dwóch chłopaków mówiło do siebie, że ta koszulka jest nie fajna bo jest za mało hipsterska. NOSZ KURWA! Bez jaj, ale nie mogę decydować nawet sam w co dzisiaj mam się ubrać, bo jakaś idiotyczna stronka napisała, że coś jest mniej lub bardziej hipsterskie? Tak, tak 30 lat temu już były subkultury. Jednak mam (raczej nie mylne) wrażenie, że wtedy przynależność do jakiejś maści łączyło się z jakąś głębszą ideą. Tych ludzi łączyła wspólna muzyka, styl bycia, jakaś integralna energia. Dzisiaj wygląda to niestety, tak że tych ludzi łączy jedynie zachłanność przynależności. Jak niby inaczej wytłumaczyć przemianę od bycia zdołowanym emo, do kolorowego rastamana? Dzisiaj będąc "w jednej" subkulturze możecie różnić się jak linie papilarne (nic lepszego nie przyszło mi do głowy xD). Jeden słucha Mansona drugi zaś lata za Madonną. 
Zadam znowu to pytanie - dlaczego tak jest? To nie grzech wstać i powiedzieć "Jestem Gienek, słucham muzyki jaka mi odpowiada, śpię z kim ja uważam za słuszne, noszę co chcę - bo jestem człowiekiem". Chęć bycia innym, outsiderem sprawiła, że inność stała się pospolita, dość nudna - już nie jest inna. Jest taka jaka w danym momencie jest modna....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz