czwartek, 29 marca 2012

To nie Nicki to Roman!

Nicki Minaj mimo iż na scenie muzycznej od kilku dobrych lat to dopiero jej debiutancki album "Pink Friday" zagwarantował jej stałą pozycję w przemyśle muzycznym. Po niespełna dwóch latach raperka poszła za ciosem i wydała nowy album "Pink Friday: Roman Leloaded". Jak sam tytuł mówi, krążek jest kontynuacją poprzednika, z tą różnicą, że naładowany negatywnymi emocjami Romana (alter ego Nicki).

Roman Reloaded to na pewno nie mocna powtórka z Pink Friday, album już na samym początku brzmi bardziej plastikowo i nie prawdziwie. Mimo, iż zaczyna się mocnym "Roman Holiday", znanym z występu na gali Grammy 2012. Piosenka jest świetnym wstępem, by opowiedzieć całą historię alter-ego, Romana. Chłopak przegaduję się ze swoją matką na temat swojej seksualności. Jeden z najmocniejszych punktów całej płyty. Słuchając "Come on a Cone" niewątpliwie myślimy o duecie z Eminemem z "Pink Friday". Ponownie do głosu dochodzi Roman, tym razem wykrzykuje obelgi na tzw. zazdrosnych ludzi - mimo to doskonale wiemy kogo Nicki miała na myśli pisząc fragment "Put My Dick In Your Face". "I Am Your Leader" to niewątpliwie jeden z lepszych numerów na Roman Reloaded. Kiedy z głośników wybrzmiewa mocny refren utworu, mamy niemal ciarki. Minaj postanowiła, że "Beez In The Tramp" będzie drugim singlem promującym jej nowe dzieło - nie wiem czy jest to dobre posunięcie. Komercyjnego sukcesu kawałkiem nie zaliczy, Urban - być może. Chociaż nie gwarantuję. Najmocniejszym fragmentem jest rap 2 Chainz'a. "Hov Lane" to kolejna piosenka, w której Roman chwali się swoimi dokonaniami w telewizji i innych mediach. Niedaleko od tej tematyki odbiega również "Roman Reloaded" nagrany wspólnie z Lil Wayne'm. Wystarczy przesłuchać te dwa utwory a szybko dowiemy się, że Nicki jest twarzą Pepsi, że gościła u Ellen, że ma własną laleczkę Barbie a nawet, że na Grammy pojawiła się z księdzem. Czy takie stawianie siebie na pierwszym planie, jest dobrym posunięciem? "Champions" to prawdziwy kawałek Hip-Hopowy... mamy wrażenie, że słuchamy dobrego rapu z zaśmieconych przecznic Nowego Jorku. Minaj wspierają weterani biznesu Drake, Nas oraz Young Jeezy. "Right By My Side" to lekki kawałek r'n'b z Chrisem Brownem na featuringu. Myślę, że nic więcej nie musimy dodać... po prostu lekko bujamy się na boki. "Sex in The Lounge" jest znakomitym dopełnieniem poprzedniego kawałka. Podobny klimat, ten sam beat... no to bujamy się dalej. "Starships" rozpoczyna drugą część płyty - tę dance'ową. Pierwszy singiel z Roman Reloaded już teraz bije rekordy popularności na listach przebojów. Niektórzy, mogą być oburzeni - "jak to raperka i takie coś że jak że po co?" - sama zainteresowana twierdzi, że jej twórczość nie ma granic oraz nie lubi określenia jakim jest "rodzaj muzyki", dlatego też bawi się z nami dość ostro. "Pound The Alarm" jest kawałkiem o niesamowicie mocnym beatem, w pewnym momencie zastanawiamy się czy nie zbyt mocnym. Mimo to utwór kojarzy nam się z wakacjami, gdzie nie zwracamy uwagi na kompozycje - byle była chwytliwa i dobrze się powtarzała. "Whip It" oraz "Automatic" to niewątpliwie ukłon w stronę europejskiego Dance z końca lat 90-tych. Ciągle mamy wrażenie, że gdzieś już słyszeliśmy te kawałki. Świetnie poradzą sobie w klubach, ale czy szerszej publiczności przydaną do gustu? "Beautiful Sinner" łączy ze sobą troszkę dobrego rapu Nicki i dance'owy refren. Troszkę tandetnie, ale czy to komuś kiedyś przeszkadzało? Każdy ma czasem ochotę na odrobinę kiczu. Techno łapanka na szczęście szybko się kończy, gdy w słuchawkach rozbrzmiewa średnio szybki kawałek "Marilyn Monroe". W ten sposób, Nicki składa hołd królowej kina i bogini seksu. Piosenka jest naprawdę dobra i pozwala nam szybko zapomnieć o tym co słyszeliśmy chwilę temu. "Young Forever" to kolejny mid-tempo track... nieco mniej wpadający w ucho niż poprzedni, ale również nie jest zły. Taką Minaj możemy bardzo polubić.  "Fire Burns" jest chyba największym zapychaczem płyty, bardzo szybko mamy ochotę przesunąć dalej.... "Gun Shot" to ponowny wyjazd na wakacje, tym razem jednak przyjemny i pełen stylowego bounce'u.. Jeden z lepszych tanecznych kawałków na płycie. Krążek zamyka znane już "Stupid Hoe". Roman znowu jest wściekły i ma ochotę wyzywać wszystkich dookoła.

Koniec końców album nie jest zły, nie jest jednak tak dobry jak "Pink Friday". Czasami mamy wrażenie, że zrobiony na siłę, w pośpiechu. Napchany plastikiem i sztucznością. Kawałki dance mogłyby spokojnie ustąpić miejsca piosenkom jak "Roman In Moscow", którego notabene nie wiadomo dlaczego na Roman Reloaded zabrakło. Zamiast stwierdzić, że Nicki zrobiła znaczący postęp to, aż samo się narzuca, że cofnęła się. Wiele kompozycji jest bardzo podobnych do siebie i całość można by skrócić spokojnie do 14 piosenek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz